W życiu liczy się pragmatyczne podejście. Nie wszyscy na tej planecie są aktywistami ekologicznymi czy aktywistami klimatycznymi.
Powinniśmy sobie zadać pytanie, co nie działa, że nie możemy trafić z naszym przekazem do ogółu społecznego na planecie? Jakie są przyczyny, że nadal jest mur pomiędzy nami a nimi?
Jedną z kluczowych przyczyn jest sugerowany przez nas pressing restrykcyjny (samoloty, mięso itp.), o którym dowiaduje się część nie-ekologów i nie-klimatologów, czyli nie-aktywistów, i wówczas bardzo niechętnie, a nawet z wrogością podchodzą do świata ekologii czy klimatologii.
Wiele naszych zbyt radykalnych zachowań i postępowań odstręcza normalnych ludzi na tej planecie. I niestety nie uda się zbudować społeczeństwa proekologicznego i proklimatycznego, jeśli sami tego nie zrozumiemy, że radykalizm to nie jest rozwiązanie w niczym. Nawet jeśli część z was doszłaby do władzy, to reszta planety po prostu ze strachu przyjmie wasze żądania restrykcyjne.
Nie chcę żyć na zielonej planecie, na której panuje totalitarny system, w którym ludzie żyją w strachu przed policją ekologiczną czy czy policją klimatyczną. A do tego wszystko zmierza.
Nie chcę żyć w świecie, w którym zabrania się dalekich podróży, tylko dlatego, że są duże emisje CO2. No i co z tego. Emisje samochodowe są prawie trzy raz większe i jakoś mało kogo to obchodzi.
Problemem są emisje najbogatszych koncernów (Exxon Mobil, Shell, BP, Gazprom itp.), zwłaszcza energetycznych i przemysłowych. Zamiast prowadzić szaloną krucjatę przeciw zwykłym obywatelom, powinno się skupić energię na sektorach gospodarczych, ale nie prowadzić chorobliwego ostracyzmu i wytykać każdego kto więcej, a kto mniej emituję. To jest głupie i nienormalne i antyludzkie postępowanie i zachowanie. Czas z tym skończyć.
Cała cywilizacja emituje. Jedni mniej, drudzy więcej. Coś z tym trzeba zrobić, ale nie roszczeniowo, ani skrajnie krytycznie.
Cała gospodarka światowa jest w dużej mierze zależna od paliw kopalnych i długo będzie, dopóki niskoemisyjna energetyka, transport i inne sektory gospodarcze, nie zacznie wyraźnie dominować. Trzeba skupić właśnie na tym energię.
Tak samo trzeba naciskać na koncerny drzewne i rządy je wspierające, by zatrzymać rabunkową gospodarkę. Tak by wszystko odbywało się w zgodności ze zrównoważonym rozwojem.
Tak samo trzeba naciskać na koncerny górnicze, naftowe, gazowe, metalurgiczne, hutnicze itp., by zmniejszały nie tylko emisje gazów cieplarnianych, ale i również dążyły do eliminacji zanieczyszczeń przemysłowych.
Tak samo trzeba naciskać na rolnictwo, by odchodziło od intensywnego użytkowania gruntów rolnych na rzecz wielu praktyk ekologicznych.
Powinniśmy się zastanowić, w jaki sposób można zbudować zaufanie społeczeństwa. Tak. W jaki sposób. Relacyjność pomiędzy nami aktywistami a resztą społeczeństwa na tej planecie jest na bardzo niskim poziomie, wręcz zerowym.
Przeszkodą ku budowaniu relacji z całym społeczeństwem, w tym także z nieproekologicznymi i nieproklimatycznymi politykami czy dziennikarzami, jest właśnie fanatyzm w naszym myśleniu. To on jest mega przeszkodą ku temu by społeczeństwo planetarne poważnie potraktowało założenia ekologiczne, klimatologiczne i w ogóle środowiskowe.
Edukacja środowiskowa w wielu krajach daje wiele do życzenia. Wręcz prawie nie istnieje. Aktywizm wieloma swoimi nieprzemyślanymi działaniami wpadał i nadal wpada w wiele ślepych uliczek. Wszyscy dziwimy się czemu to nie działa? No właśnie. Mało tego, wielu młodych aktywistów w średnim wieku rezygnuje z działań proekologicznych i proklimatologicznych. Czasami tak jest, że w pewnych organizacjach ekologicznych nie przybywa wcale młodych ludzi, tylko występują co najwyżej najmłodsze osoby po 30-tce. Tak kiedyś nie było. I czemu tak się dzieje? Może zadacie sobie to pytanie weterani ekologiczni. Możliwe, że za 20 lat czeka to samo wiele dziś młodych organizacji klimatologicznych. Obym się mylił.
Więc, zastanówmy się głęboko, czemu tak się dzieje?! Czemu te spontaniczne zrywy młodych ludzi, kilka lat temu na ulicach większych i mniejszych miast na całym świecie, nie wiele wniosły do świadomości zbiorowej na całej planecie. Czemu to nie zadziałało?
Niestety zwalanie odpowiedzialności za emisje na zwykłych obywateli, ustalone przez wielu ekspertów od manipulacji społecznych, siedzących na usługach prezesów wielu gigantycznych koncernów górniczych, naftowych i gazowych, odniosło spektakularny sukces, na który ogromna liczba aktywistów proekologicznych i proklimatycznych, a nawet naukowców, po prostu dała się nabrać jak małe dzieci.
Sorry, ale kalkulator do obliczeń śladu węglowego, wymyślony przez koncern BP, stał się wygodnym narzędziem do skutecznej polaryzacji społeczeństwa i zmanipulowania gigantycznej liczby aktywistów proekologicznych i proklimatycznych.
Początkowo sam się dałem na to nabrać, ale po lekturze “Nowej wojny klimatycznej” Michaela Manna szeroko oczy mi się otworzyły, w jak szeroki sposób dajemy sobą manipulować,
Prezesom największych koncernów świata udało się. W szczególności koncernowi BP, który kalkulatorem węglowym kupił wszystkich tych, którzy walczą ze zmianami klimatu.
Brudna działalność przemysłowa odbywa się dalej, gdyż podzieleni aktywiści i naukowcy nie skupiają energii na emisjach koncernów, tylko obliczają dla zwykłych obywateli ślady węglowe i ślady ekologiczne.
Świat jest zglobalizowany. Dalekie podróże często są związane z czasem i logistyką. Emisje żeglugowe są mniej więcej tak duże jak lotnicze. Ale na planecie, gdzie pięć oceanów pokrywa 71% jej powierzchni, to raczej przez oceany nikt nie będzie najmniej emisyjnymi pociągami podróżować. Samochodami tak samo, choć ogółem dają około trzy raz większe emisje niż lotnicze czy żeglugowe.
Zastanówmy się logicznie. Jak świat światem, odkąd powstał Homo sapiens, to zawsze on miał w swoich genach podróże. Nie każdy prowadził osiadły tryb życia. Bo każdy człowiek jest inny. Jeden nie lubi podróży, ale drugi za to lubi podróże. Jeden lubi tylko regionalne podróże, ale drugi lubi zwiedzać świat i się przemieszczać wszędzie. To naturalne zachowanie w człowieku. I na tym polega różnorodność ludzkich upodobań. Czas to zrozumieć i nie fiksować się do granic absurdu emisjami, bo to właśnie dlatego przypięto nam etykietki ekooszołomów. I w wielu przypadkach niestety słusznie. Turyści z zagranicy przynoszą też wiele dochodów PKB krajom egzotycznym, które bez turystyki mogłyby upaść ekonomicznie. To trzeba sobie poważnie uzmysłowić.