Wszystko na to wskazuje, że 2017 rok może być po długim czasie, bo od 2011 roku, chłodniejszym rokiem niż 2016. Bo to w 2011 roku Ziemia była chłodniejsza niż w słynnym 1998 roku, gdy szalało najpotężniejsze w XX wieku El Niño, które tak przyczyniło się do tak silnego ocieplenia naszej planety, że po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z wybielaniem raf koralowych na całym świecie, a w szczególności u wybrzeży północno-wschodnich Australii.
Jednak według badań NOAA, w 2011 roku koncentracja dwutlenku węgla wynosiła 390,44 ppm (parts per million), a w 1998 roku wyniosła 365,55 ppm. A więc o prawie 25 ppm więcej. To bardzo dużo. Jednak w 1998 roku anomalia temperatury na świecie, według NASA GISS, względem okresu bazowego 1951-1980 wyniosła 0,65°C, a w 2011 roku 0,60°C.
I jak to było możliwe, że temperatura w 2011 roku była niższa niż w 1998 roku, chociaż koncentracja CO2 była wyższa aż prawie o 25 ppm? O tym wszystkim zadecydowały wewnątrzklimatyczne sprzężenia zwrotne. W 2011 roku była też bardzo silna La Niña chłodząca klimat w skali globalnej (Yu Kosaka i Shang-Ping Xie, 2013). Na tyle silna, że temperatura globalna względem 2010 roku, podczas silnego El Niño, spadła aż o 0,11°C. Anomalia temperatury globalnej w 2010 roku, względem okresu bazowego 1951-1980, wyniosła 0,71°C. 2010 rok był cieplejszy nie tylko od 2011 roku, ale i również od 2012 roku o 0,08°C i od 2013 roku o 0,06°C. Zauważyć należy, że średnia temperatura przy powierzchni Ziemi windowała w górę. Następny 2014 rok okazał się już cieplejszy od 2010 roku, bo zwiastował nadejście najpotężniejszego w historii pomiarów El Niño. Był on cieplejszy od 2010 roku o 0,03°C. Anomalia temperatury względem okresu bazowego 1951-1980 wyniosła 0,75°C.
Ziemia weszła w fazę szybko postępującego globalnego ocieplenia. Zaczęły też pojawiać się wieści z Antarktydy i Arktyki o szybko topniejących lądolodach i lodzie morskim. Po 2014 roku nastąpił kulminacyjny pod względem ocieplenia Ziemi 2015 rok, który był cieplejszy od 2014 roku aż o 0,13°C. To był najwyższy przyrost temperatury od okresu z lat 1976-1977. Wówczas zanotowano na Ziemi bardzo duży skok temperatury aż prawie o 0,3°C. To mogło też spowodować coraz gwałtowniejsze narastanie energii cieplnej w oceanach. Anomalia temperatury, względem okresu bazowego 1951-1980, w 2015 roku wyniosła aż 0,88°C. To bardzo dużo.
Rysunek. Zmiana średniej globalnej temperatury powierzchni Ziemi, od 1880 roku. Źródło: NASA GISS
El Niño dalej intensywnie oddziaływało na Ziemię swoim dodatnim sprzężeniem zwrotnym wywołując bardzo zmasowane ocieplenie w wielu regionach naszej planety. W 2016 roku temperatura była wyższa niż w 2015 roku o 0,11°C i wyższa niż w 2014 roku o 0,24°C. A więc, prawie ćwierć stopnia Celsjusza. Anomalia temperatury globalnej względem okresu bazowego 1951-1980 wyniosła 0,9°C, czyli prawie stopień Celsjusza. To bardzo dużo względem tak króciutkiego czasu (Wenju Cai i in., 2015).
A jak będzie gdy skończy się 2017 rok? Czy będzie cieplejszy od 2016 roku? Trudno powiedzieć. Koncentracja dwutlenku węgla będzie na pewno wyższa niż w 2016 roku. Ludzkość nie kwapi się zbytnio do radykalnych redukcji emisji gazów cieplarnianych. Porozumienie Paryskie nic nie pomogło. Tym bardziej, że jeden z największych trucicieli przemysłowych na świecie – Stany Zjednoczone – wycofał się z tegoż porozumienia klimatycznego pod wpływem obecnego prezydenta Trumpa.
Globalne ocieplenie jednak spowolniło mimo to. W 2017 roku nie odczuwa się tak radykalnych temperatur na świecie jakie panowały w okresie 2014-2016. Czy to znaczy, że globalne ocieplenie końca dobiegło? No nie. Jest to chwilowy trend spadkowy. 2017 rok jeśli nawet nie będzie chłodniejszy od 2016 roku, to przynajmniej przyrost ocieplenia będzie minimalny w porównaniu z okresami 2015-2016 i 2014-2015.
Jeśli chodzi o temperaturę tego roku w atmosferze Arktyki, w przeciwieństwie do 2016 roku (Arctic Report Card 2016), spowolniła ona tempo topnienia powierzchniowego lodu morskiego. Wody oceaniczne jednak systematycznie jak koncentracja dwutlenku węgla dają wyraźny sygnał, że globalne ocieplenie nie zatrzymało się. Lód arktyczny systematycznie traci swoją grubość odkąd jest coraz więcej energii cieplnej w oceanach. Bo to właśnie tam globalne ocieplenie w tej chwili jest najbardziej wyraźne. Nie w atmosferze lecz w oceanach świata.
Obecnie latem 2017 roku, na Ziemi nie panują nigdzie ekstremalne temperatury, które mogłyby mocno zaniepokoić naukowców. Globalne ocieplenie być może zrobiło sobie przerwę. Sprzężenia zwrotne ujemne być może przeważają nad dodatnimi, choć
koncentracja dwutlenku węgla i metanu oraz innych gazów cieplarnianych nieubłaganie rośnie systematycznie w górę. Głównie dzięki naszej działalności, ale i również od jakiegoś czasu dzięki emisjom ze źródeł naturalnych takich jak wieczna zmarzlina (Edward Schuur i in., 2015), torfowiska (Thomas Kleinen i in., 2016), gleby lasów tropikalnych (Weile Wang i in., 2013), klatraty metanu na podmorskich szelfach kontynentalnych (Natalia Shakhova, 2013).