Interpretacja autorska
Bardzo dużo mówi się o tym, że mamy wzrost temperatur na całym świecie, topnienie lądolodów i lodowców, podnoszenie się poziomu oceanów i mórz, nasilenie się częstotliwości zjawisk ekstremalnych jak z jednej strony fale upałów, susze i pożary, a z drugiej strony opady nawalne, powodzie i huragany, tajfuny, cyklony i orkany.
Mamy jednak również przesuwanie się stref klimatycznych i zasięgów geograficznych gatunków roślin i zwierząt. I to przesuwanie się od zwrotników ku biegunom i równikowi na obu półkulach Ziemi.
Z powodu spalania paliw kopalnych i wylesiania, rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych, takich jak przede wszystkim dwutlenek węgla i metan, powoduje z dekady na dekadę coraz większy przyrost średniej temperatury powierzchni Ziemi co ma niebagatelny wpływ na przesuwanie się stref klimatycznych.
Jeszcze w XX wieku główny problem stanowiły gatunki z tych samych stref klimatycznych przemieszczające się wzdłuż długości geograficznej. Np. gatunki amerykańskie lub wschodnioazjatyckie z klimatu umiarkowanego dokonujące ekspansji terytorialnej na kontynent europejski lub na odwrót. Jest to tzw. synantropizacja gatunków roślin i zwierząt, która z reguły nie ma związku ze zmianami klimatu lecz z wpływem działalności ludzi, którzy te obce taksony zawlekli w różne części świata.
Jednak coraz częściej gatunki też migrują wzdłuż szerokości geograficznej. I tutaj przede wszystkim z powodu ocieplenia klimatu. Gradient przesuwania się stref klimatycznych sprawia, że gatunki najprawdopodobniej wędrują ze stref zwrotników raka i koziorożca ku równikowi i z całkowitą pewnością ku obszarom klimatu śródziemnomorskiego. Tak samo ze strefy śródziemnomorskiej wędrują gatunki ku rejonom Ziemi klimatu umiarkowanego. A ze strefy umiarkowanej ku obszarom borealnym, czyli tajgowym. A ze strefy klimatu borealnego ku obszarom subpolarnym, czyli tundrowym.
Najbardziej zagrożone na kuli ziemskiej są jednak rejony oblodzone. Flora i fauna lądolodów takich jak Grenlandia i Antarktyda. Już w tej chwili tundrowe gatunki najprawdopodobniej wkraczają tam gdzie topnieje lód.
Dziś to są nieliczne jeszcze gatunki z cieplejszych stref wkraczające z niższych od wyższych szerokości geograficznych (np. szakale złociste i modliszki migrujące na północ umiarkowanej Europy z gorących stref Bliskiego Wschodu, Afryki północnej i z południa Europy), ale za kilka dekad mogą to być przesunięte całe flory i fauny. Klimat może być zupełnie odmienny od tego jaki dziś widzimy wokół siebie. Wówczas mogą zniknąć zupełnie gatunki z najwyższych szerokości.
Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że te zmiany zachodzą za szybko. Niestety nie wszystkie gatunki będą miały możliwość migracji z południa na północ na półkuli północnej i z północy na południe na półkuli południowej. Przyczyną jest min. fragmentacja siedlisk przyrodniczych. Czyli wpływ naszej ludzkiej działalności na ekosystemy Ziemi. Wylesiając i zanieczyszczając planetę doprowadzamy do zagłady wiele gatunków. Globalne ocieplenie, czyli wzrost temperatury globalnej, jest jeszcze jednym dopełniającym ogniwem powodującym wymieranie taksonów flor i faun Ziemi.
Gdy skończyła się epoka lodowa i zaczynał nasz interglacjał, ocieplenie klimatu było na tyle powolne, że większość gatunków potrafiła dostosować się do zachodzących zmian. Nie było wówczas pofragmentowanych siedlisk przyrodniczych, gdyż ludzkość była kilkanaście tysięcy lat temu w mniejszości i nie mogła wywrzeć żadnego wpływu na przyrodę, ponieważ nawet jeszcze nie ucywilizowała się. Toteż wiele roślin i zwierząt miało czas na migracje z niższych na wyższe szerokości geograficzne.
Teraz niestety jest nas ludzi wielokrotnie więcej i wciąż niszczymy ogromne obszary siedlisk przyrodniczych oraz podgrzewamy Ziemię w sposób niebezpieczny i ryzykowny. Kiedy lód w Arktyce zniknie latem przesuwanie się stref klimatycznych i zasięgów geograficznych gatunków roślin i zwierząt może jeszcze większego tempa nabrać, co może się już niestety przyczynić się do wymarcia flor i faun w strefach polarnych obu biegunów.