Zimy są wpisane w kalendarz globalnego ocieplenia. Świat się ociepla już od ponad 250 lat. A w tym czasie zaznal wiele surowych zim. Mało kto w tamtych czasach myslał poważnie, że niebezpiecznie ogrzewamy planetę Zięmię. Bo mało kto z nas troszczy się o nasz dom. No cóż?! Sypnął śnieg, to niby nic się nie dzieje z planetą. Niby wszystko w porzadku. A jednak nie. Ten śnieg to złudzenie, że nic się nie dzieje. Planeta cały czas niebezpiecznie nagrzewa się.
Srogie zimy podczas globalnego zapylenia były normą
Wprawdzie w latach 1950-1990 było globalne zapylenie z powodu zasiarczonego przemysłu i były lata chłodniejsze od średniej 1950-1990, to gdyby nie oni, to i tak było chłodniej niż dziś.
A jakie byłyby zimy w tamtych czasach gdyby nie było globalnego zapylenia atmosfery? Czy monsuny byłyby częste jak teraz od trzech dekad?
A jakie były zimy podczas globalnego zapylenia w tamtych latach? Otóż były srogie. Zwłaszcza w Antarktyce i Arktyce. Ale w USA, w Polsce czy na Syberii w Rosji temperatury zbytnio nie różniły się tak diametralnie jak dziś. Dlaczego? Bo jedyne różnice były w samej synoptycznej meteorologii z układami wyżowo-niżowymi, ale już nie powiązanej z klimatyczną dynamiką cyrkulacji atmosferycznych (jak np. polarny prąd strumieniowy) czy oceaniczno-atmosferycznych (jak np. częstość naprzemiennych faz oscylacji północnoatlantyckiej czy arktycznej pomiędzy zachodnią Europą a wschodnią Ameryką Północną, często ujemnych niż dodatnich). Cykliczność tych faz od co najmniej dwóch dekad wydłuża się przy często występującej fazie ujemnej polarnego prądu strumieniowego na półkuli północnej wraz ze wzrostem średniej temperatury powierzchni Ziemi. Prąd ten wtedy zakreśla wydłużone nieregularnie półkola i zwalnia tempo w dolnej stratosferze. W taki sposób nawet, że zimą może być bardziej mroźnie i śnieżnie w relatywnie cieplejszej Hiszpanii niż w Polsce. A np. latem bardziej ciepło i sucho w relatywnie chłodniejszej Polsce niż Hiszpanii. To taki przykład dwóch krajów pod kątem zmienności klimatycznych.
Nor’easter powoduje częste zamiecie śnieżne we wschodniej części Ameryki Północnej
W USA i Kanadzie wchodzi jeszcze jeden czynnik meteorologiczny, który prawie każdej zimy rodzi się na południe od Grenlandii. Jest to nor’easter – bardzo mroźne i wietrzne powietrze, tworzące się w pobliżu topniejącej Grenlandii i parującej intensywnie wody morskiej podczas topnienia lodu. Te powietrze, czyli nor’easter, często prawie każdej zimy nęka w Kanadzie Nową Fundlandie i w USA Nową Anglię.
Bardzo często mroźne i wietrzne powietrze koncentruje się w obszarze północno-wschodniej części USA. W 2018 r. nor’easter sięgnął nawet Florydy daleko na południe. Śmierć poniosło wówczas duża ilość manatów, żyjących w relatywnie cieplejszych wodach i są raczej nieodporne na siarczyste mrozy.
Wir polarny czasami rozbija się, wtedy nadchodzi gdzieś zimno
Kolejnym winowajcą jest wir polarny, powstający zimą. Zdarzają się lata, że na przełomie grudnia i stycznia spowalnia, wyhamowuje, cofa się i w końcu w chaotyczny sposób rozbija się wysoko 50 km w środkowej stratosferze. Dochodzi wtedy, gdy gwałtownie cieplejsze powietrze ziemskie trafia na tę wysokość, wypierając w kierunku Ziemi bardzo mroźne stratosferyczne powietrze. Właśnie dlatego nagłe mrozy mogą zaatakować Amerykę Północną lub Europę lub Azję na wysokich i średnich szerokościach.
–
Te wszystkie czynniki to przyczyna globalnego ocieplenia. Tak się składa, że jeszcze na szczęście są lód i śnieg w Arktyce, Antarktyce i większości gór wysokich. Ale jest czym się martwić, bo wiele regionów poważnie topnieje, włącznie z polarnymi. Ludzie na ogół z tego słabo zdają sobie sprawę. Problem jest jednak bardzo poważny.