W ostatnich dniach września wiele redakcji medialnych tabloidów zaczęło wróżyć z fusów i za pewnym brytyjskim jednoosobowym instytutem pseudo-meteorologicznym Exacta Weather z Wielkiej Brytanii, powtarzać jak mantrę bzdury na temat nadchodzącej zimy stulecia. Ba! Na temat nadchodzącej Małej Epoki Lodowej. A najbardziej tendencyjne brukowce poszły jeszcze dalej. Obwieszczały wręcz nadejście kolejnej epoki lodowej (glacjalnej).
NASA, NOAA, MetOffice, JMA czy wiele innych poważanych instytucji naukowych monitorujących klimat Ziemia z lądów (mapy i prognozy synoptyczne, modele i projekcje klimatu, pomiary temperatury, opadów atmosferycznych, kierunku i prędkości wiatrów, stopnia zachmurzenia, nasłonecznienia, satelitarne -altymetryczne (Aviso) i grawitacyjne GRACE pomiary lodu), z wody (projekt Argo – pomiary temperatury, zasolenia i przepływu wody za pomocą około 3600 pływaków rozmieszczonych na wszystkich oceanach świata; satelitarne – grawitacyjne GRACE i altymetryczne (Aviso) pomiary poziomu wód oceanicznych i morskich) i z powietrza (satelity, samoloty, balony meteorologiczne – pomiary temperatury, ciśnienia powietrza, wilgotności (koncentracji pary wodnej) i koncentracji gazów cieplarnianych za pomocą spektrometrów). Tym wszystkim zajmują się naukowcy z całego świata i krok po kroku śledzą zmiany w atmosferze, w oceanach i na lądach.
Jakby zapowiadały się dekady wielkiego ochłodzenia zapowiadającego nadejście kolejnej Małej Epoki Lodowej, to by już dawno naukowcy ostrzegli ludzkość. I owszem mogłoby to się zdarzyć, przy obecnej bardzo niskiej aktywności słonecznej, ale to się nie zdarzy, ponieważ ludzkość spala paliwa kopalne i dokonuje globalnych wylesień, zwłaszcza w strefach tropikalnych naszej planety. Skoro mierzony od marca 1958 r. (Charles D. Keeling, 1958) wzrost koncentracji dwutlenku węgla jest coraz wyższy i nie ma żadnego roku, w którym byłby niższy, no to coś jest nie tak w naszym systemie planetarnym. A nawet gdyby zawitała mroźniejsza zima do Europy Środkowej, to i tak cieplejsze masy powietrza spłyną do Ameryki Północnej, do Grenlandii czy nawet na Syberię czy nawet na sam biegun północny.
Ziemia przez tysiące lat nie tylko nie ochłodzi się, ale nawet ogrzeje się w znaczący sposób na co najmniej kilka stuleci. I tyle samo czasu będą topnieć lądolody Grenlandii i Antarktydy oraz podnosić się poziom wód morskich i oceanicznych. W szczególności już są zagrożone wyspy południowego Pacyfiku, gdzie poziom wód wynosi gdzieniegdzie wręcz prawie 10 mm w ciągu roku, gdy na półkuli północnej średnia wynosi około 3-4 mm.
Paradoksalnie to północna półkula najsilniej nagrzewa się. Ma na to dość znaczący wpływ cyrkulacja termohalinowa, czyli wielki “taśmociąg” zasolonych wód oceanicznych (Wallace Broecker, 1991), której przebiegu w dalszych dekadach naukowcy jeszcze nie potrafią przewidzieć obecnie w świecie gdzie koncentracja CO2 wynosi ponad 402 ppm (parts per million), a nie 280 ppm jak to było przed Młodszym Dryasem, 12,85 tys. lat temu, pod koniec plejstocenu tuż przed nadejściem dobrze nam znanego holocenu. Więc, zachowanie systemu klimatycznego może być podobne jak w tamtych czasach tylko pod względem zatrzymania systemu NADW (Północnoatlantyckie Wody Głębinowe), ale nic poza tym.
Zarówno oceanolog Stefan Rahmstorf, glacjolog Jason Box , paleoklimatolog Michael E. Mann czy fizyk atmosfery James Hansen wyciągnęli śmiałe hipotezy, które mówią o potężnych zaburzeniach w regionie północnoatlantyckim, ale nie zapowiadali nadejścia jakiejś fali poważnego ochłodzenia Ziemi.
Planeta jest zbyt mocno nagrzana, co za bardzo nie dociera do wielu dziennikarzy zajmujących się tematyką na pograniczu meteorologii i klimatologii, którzy powinni rzetelne i sprawdzone informacje z wiarygodnych źródeł naukowych przedstawiać opinii publicznej, a nie za przeproszeniem z czapy wzięte. Temperatura średnia przy powierzchni Ziemi (powierzchni, zarówno lądowej, jak i morskiej wraz z lądolodami) wynosi obecnie około 1,2 stopnia Celsjusza. Przy temperaturze 1,5°C grozi całkowite wymarcie wszystkich ekosystemów raf koralowych oraz wzmocnienie emisji dwutlenku węgla i metanu z wiecznej zmarzliny (Edward Schuur i in., 2015) i torfowisk świata (Thomas Kleinen i in., 2016), samego metanu z podmorskich, syberyjskich mórz, z tzw. klatratów (klatek lodowych metanu) (Natalia Shakhova, 2013), samego dwutlenku węgla z gleb, zwłaszcza tropikalnych (Weile Wang i in., 2013) oraz grozi nam całkowite stopienie lodu w Arktyce, w porze letniej.
To są sygnały ostrzegawcze, które świat nauki wysyła już od ponad ćwierćwiecza, ale świat zaabsorbowany wolnorynkową produkcją i konsumpcją tego nadal nie dostrzega. Większość tabloidów niestety również przekazuje fałszywe informacje na temat klimatu ogromnej liczbie ludzi. Cały czas w kółko za takim samozwańczym pseudoekspertem od klimatu jak astrofizyk Khabibullo Abdussamatov powtarzają plotki z kapelusza wzięte na temat rzekomego nadejścia Małej Epoki lodowej i na temat nadejścia mroźnej zimy jak w okresie 1950-80, gdy globalne zapylenie atmosfery siarczanami, nad krajami uprzemysłowionymi, było jedną z przyczyn zamaskowania postępującego już wówczas globalnego ocieplenia.
Ile jeszcze będziemy się karmić prostymi, infantylnymi informacjami z tabloidów. Zacznijmy myśleć, korzystając z wiarygodnych źródeł naukowych.