Zwolennicy niepohamowanego wzrostu gospodarczego są właśnie tymi, którzy najbardziej negują zachodzące zmiany klimatyczne. W szczególności ci, którzy na własnej skórze jeszcze nie odczuli wyraźnie zachodzących zmian. To się jednak zmieni. Na ogół jednak są to ludzie będący ignorantami naukowymi i broniącymi swojego dotąd nienaruszonego status quo. To się jednak zmieni. Ich cały establishmentowy świat wcześniej czy później zawali się. Nie potrafią albo nie chcą zrozumieć, że ich świat konserwatywnych czy też liberalnych wartości sypie się jak domek z kart. Tą siłą sprawczą jest nie kto inny jak globalne ocieplenie. Zmiecie ono nie tylko świat biedaków, ale i również bogaczy
Dalej w najlepsze trwa powszechna ignorancja. Konferencja Klimatyczna w Paryżu, w grudniu 2015 r. niewiele dotychczas zmieniła. Ludzie dalej tkwią w nierealnym śnie. Wydaje im się, że to ich teraz nie dotyczy. Że, to jednak złudzenie. Nie. To się dzieje naprawdę. Złowieszcze sygnały powoli rozgniewana Ziemia wydaje z siebie. I z dekady na dekadę będzie ich coraz więcej. Obok topniejących lodowców górskich i lodu w Arktyce dają o sobie znać niepokojące zjawiska na wiecznej zmarzlinie syberyjskiej w postaci wybuchającego metanu zawoalowanego w nierozłożonej materii organicznej. Powstają wówczas głębokie dziury w ziemi. Podobnie klatraty metanu coraz intensywniej ulatniają się z mórz syberyjskich. Nikt specjalnie tym się nie przejmuje w Europie czy w Ameryce Północnej, a może nawet w Chinach i w Japonii. Cały świat udaje, że to ich nie dotyczy. W szczególności ci, którzy są niewolnikami umów handlowych w skali światowej, najwięcej wojują z negocjatorami klimatycznymi.
Minęło już 28 lat od pierwszych alarmujących informacji na temat ocieplającego się świata. Było to na Kongresie rządowym USA, gdzie James Hansen dyrektor NASA Goddard Institute for Space Studies w Nowym Jorku przewidział naprzód niemiłe prognozy dla świata, że będzie coraz szybciej ocieplać się. To znaczy będzie w zastraszającym tempie rosła globalna temperatura i koncentracja dwutlenku węgla. Nikt jednak tych ostrzeżeń nie wziął poważnie pod uwagę, choć w 1992 na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro został podpisany pierwszy historyczny dokument w sprawie zmian klimatu pomiędzy narodami. Tak zwana Ramowa konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (ang: United Nations Framework Convention on Climate Change – UNFCCC). Dotyczyła ona ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. I wydawało się, że ludzkość porozumiała się w tej kwestii, jednak wielki biznes, czyli korporacje, wszystko przyhamował. Pięć lat później, w grudniu 1997 r., wiele krajów świata podpisało tzw. Protokół z Kioto zobowiązujący do bardziej zdecydowanych kroków w celu ograniczenia emisji CO2. Ratyfikowało go w lutym 2005 r. 141 krajów. Do tej pory nie ratyfikowały go Stany Zjednoczone. Dalsze pertraktacje klimatyczne odbywały się na corocznych Konferencjach Klimatycznych, na których z reguły dochodziło do nieporozumień pomiędzy narodami. Dopiero ostatnia Konferencja Klimatyczna w grudniu 2015 r. w Paryżu przyniosła jakąś nić porozumienia i nadzieję na poważniejsze podejście do polityki klimatycznej. Jednak w świecie handlu i biznesu oraz skorumpowanej polityki jest to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, bo przecież nie podjęto zdecydowanych kroków, by przeciwdziałać zmianom klimatycznym.
WTO (World Trade Organisation) robi wszystko co może aby opóźniać wszelkie konkretne działania w celu powstrzymania coraz szybciej zachodzących zmian klimatycznych. Dlatego też wiele rządów ugina się przed naciskiem decydentów handlowych i łagodzi swą politykę klimatyczną, tak by brudny przemysł oparty na węglu, ropie i gazie mógł mieć jak najwięcej korzyści i przywilejów dla siebie oraz być zwolnionym z płacenia podatków, zwłaszcza dotyczących zanieczyszczenia środowiska naturalnego i emisji gazów cieplarnianych. Korporacje paliwowo-energetyczne takie jak Koch Industries czy ExxonMobil wydają z kolei miliardy dolarów aby sprzedawać swoje sfabrykowane wątpliwości dotyczące antropogenicznych zmian klimatycznych. A ludzie to kupują, dlatego, że większość z nich to najzwyczajniejsi w świecie konsumenci i wyznawcy wolnego rynku, którego mottem jest niepohamowany wzrost gospodarczy. Ponadto wielu ludzi ma wybitnie konserwatywne poglądy, które są dalekie od jakichkolwiek zmian rewolucyjnych w społeczeństwie, gospodarce, polityce czy choćby w podejściu do ochrony środowiska i klimatu.
Dziś już 97 % naukowców (tylko i wyłącznie klimatologów) twierdzi, że zmiany klimatyczne, które zachodzą są spowodowane z winy człowieka, ale jakoś to nie wzrusza ludzi handlu i biznesu, a nawet konserwatywnej polityki. Wszyscy utknęli w jakimś absurdzie nienaturalnym. Wydaje im się, że wzrost gospodarczy i światowe PKB może rosnąć nieustannie. Nie. Niestety, nic nie jest wieczne. Ci ludzie są z reguły odizolowani od natury (i oderwani od rzeczywistości) i nie rozumieją co to jest pojemność środowiska. W ekosystemach czy też w atmosferze Ziemi. Tak mocno zachłysnęli się filozofią wolnego rynku, że nie dopuszczają do siebie myśli, że ich świat już wali się w gruzy. Klimat się szybciej ociepla, jak ich wzrost gospodarczy rośnie. A żywioły takie jak hiperkany w przyszłości nie będą przebierać. Potraktują tak samo biednych, jak i bogatych. Zrównają wszystkich z Ziemią.