Im bardziej zwlekamy w czasie, tym gorzej dla nas i dla innych gatunków

Bez żadnych wątpliwości czeka nas świat wodny nawet jakbyśmy dziś wyzerowali emisje gazów cieplarnianych (GHG). Tylko ze znacznie wolniejszym i niższym poziomem morza niż po przekroczeniu 2 albo 3 st.C. Jednak wzrost temperatury globalnej spowolniłby na tyle, że pod koniec naszego wieku ustabilizowałaby się, a w następnym być może stopniowo spadała. Ale też nie wiadomo, ponieważ gazy cieplarniane, które wpompowaliśmy do atmosfery, w tym przede wszystkim dwutlenek węgla, utrzymywałyby się w atmosferze przez setki, a może nawet tysiące lat. Dlatego być może po dzisiejszym wyzerowaniu emisji GHG za 100 lat mielibyśmy jeszcze tę samą koncentrację dwutlenku węgla, metanu, podtlenku azotu i innych gazów cieplarnianych.

Ten scenariusz szybkiej dekarbonizacji jest jednak nierealny. IPCC w 2018 r. przygotował specjalny raport “Globalne ocieplenie o 1,5 stopnia”, w którym przynajmniej państwa na świecie zobowiązały się zredukować emisje GHG o 45 % do 2030 r., a zupełnie je wyzerować do 2052 r. I jeśli przykładowo plan ten zostałby wykonany, to moglibyśmy mieć wtedy koncentrację CO2 na poziomie 440-450 ppm (parts per million) może nawet do końca XXII wieku. Z kolei temperatura globalna, która oscylowałaby między 1,5 a 2 st.C mogłaby niestety jeszcze urosną w następnym stuleciu do 2,5-3 st.C. Im dłużej zwlekamy, tym dłuższy staje się impuls węglowy. Tak więc, perspektywa zagrożenia dla naszego gatunku i dla wielu innych może za 100-150 lat przybrać na jeszcze większej sile, nawet gdybyśmy, zgodnie z raportem IPCC z 2018 r., zmieścili się z wyzerowaniem emisji GHG do 2052 r.

Rys. Ogólne parametry ewolucji antropogenicznych emisji CO2 netto oraz całkowitych emisji metanu, sadzy i tlenku azotu w ścieżkach emisji pozwalających na ograniczenie globalnego ocieplenia o 1,5°C, bez przekroczenia tego progu lub przy niewielkim i krótkotrwałym przekroczeniu. Emisje netto definiowane są jako antropogeniczne emisje pomniejszone o antropogeniczne usuwanie. Redukcja emisji netto może być prowadzona na różne sposoby zilustrowane na rysunku 5. Kliknij, żeby powiększyć.

Nakreślony scenariusz przez IPCC może być, ale nie musi być zrealizowany. Co wtedy, jeśli dopiero w 2050 r. byśmy się dopiero zdecydowali na redukcję do 50 % emisji GHG? Zaryzykowalibyśmy podniesieniem koncentracji CO2 być może nawet do ok. 500 ppm, a temperatura globalna z pewnością przekroczyłaby już 2 st.C, a więc próg alarmowy dla ludzkości i dla jeszcze większej liczby gatunków na Ziemi. Gdyby całkowite wyzerowanie emisji nastąpiło w 2070 r., to niestety, ale moglibyśmy podejść już do podwojenia koncentracji CO2 do 550-560 ppm względem okresu preindustrialnego oraz do temperatury globalnej wynoszącej 3 st.C, tak jak było w pliocenie 3,5 mln lat temu. I niestety na całkowitą stabilizację temperatury globalnej byśmy czekali może nawet do połowy XXIII w., a może jeszcze dłużej. Koncentracja gazów cieplarnianych, a zwłaszcza dwutlenku węgla mogłaby się wtedy utrzymywać nawet od tysięcy do dziesiątek tysięcy lat. Tak więc, impuls węglowy jeszcze bardziej by się wydłużył.

Im dłużej zwlekamy, tym gorzej dla nas. Im wyższa będzie koncentracja dwutlenku węgla, metanu, podtlenku azotu i innych gazów cieplarnianych, tym wyższa będzie średnia temperatura powierzchni Ziemi, która po coraz późniejszym wyzerowaniu GHG będzie coraz bardziej rosnąć na Ziemi.

https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/ocieplenie-o-1-5-stopnia-specjalny-raport-ipcc-308

https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/wyzsza-czulosc-klimatu-w-nowym-raporcie-ipcc-384

https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/impuls-weglowy-i-jego-usuwanie-z-atmosfery-382

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *