Czy tylko fale upałów, susze i pożary bardziej przemawiają do wyobraźni na temat globalnego ocieplenia?

Fale upałów, susze i pożary kojarzą się przeciętnie myślącym ludziom ze wzrostem temperatury. Powodzie, nawalne opady deszczu czy huragany już niekoniecznie. W tym drugim przypadku spotykam się z wieloma głosami twierdzącymi, że takie ekstremalne zjawiska pogodowe były dawniej tak samo. I owszem były, ale nie tak często i nie o takim natężeniu.

Do jeszcze ogromnej liczby ludzi jeszcze to nie dociera, że atmosfera globalnie jest coraz gorętsza, choć gdzieś lokalnie czy nawet regionalnie może się znaczniej ochłodzić. Bardzo często po prostu ludzie wciąż mylą prognozę pogody z prognozą klimatu. I niestety ta ignorancja w dobie internetu i tylu środków masowego przekazu (w tym naukowego) nadal jest powszechna i odnosi się wrażenie, że ona rośnie coraz bardziej i bardziej.

Skąd tyle zaprzeczeń na temat zmian klimatu pojawia się w zbiorowej świadomości? A przecież wystarczy kliknąć w google odpowiednie hasło naukowe i można nawet coraz częściej za darmo doszukać się wielu źródeł naukowych na temat zachodzących zmian klimatu mierzonych i obliczanych już co najmniej od lat 70.

Więc skąd bierze się u jeszcze tak dużej liczby ludzi tyle nieufności na temat badań naukowych w XXI wieku? Czy jest temu winien internet, w którym są niestety nie tylko prawdziwe informacje naukowe, ale i fałszywe, albo podszywające się pod naukę albo demonstracyjnie antynaukowe, czy też paranaukowe (Kersty Hobson i Simon Niemeyer, 2012).

W czasach internetu jest w wielu krajach, takim chociażby jak Polska, coraz mniej literatury naukowej, a już w szczególności tej, która dotyczy coraz poważniejszych zmian w ekosystemach Ziemi i jej klimatu. To jest palący problem, który powinien być coraz szerzej nagłaśniany. Ale tak się niestety nie dzieje. W świecie nienasyconej produkcji i konsumpcji dóbr współczesnych ludzie zatracają nie tylko wyostrzony intelekt, ale i również sam instynkt zachowawczy.

Zagrożenie zbliża się coraz bardziej. Ale niektórzy ludzie i tak dalej będą ignorować i lekceważyć je, bo uważa się za wszechwiedzących. Wydaje im się irracjonalnie, że to co się dzieje w klimacie jest proste i przewidywalne i zawsze cykliczne (Mike Hulme, 2009). Nie. Tak naukowcy i ludzie myślący i popierający rzetelną i recenzowaną naukę, tak nie myślą (Ian Burton, 1997).

Naukowcy przewidują różne scenariusze, chociażby w wielkości emisji antropogenicznych rozłożonych w czasie. W zależności od tego czy będziemy w pełni ekologiczni (całkowite przejście na OZE), częściowo ekologiczni (podjęcie znaczących redukcji emisji antropogenicznych gazów cieplarnianych i myślenie przyszłościowe by przejść całkiem na OZE) czy też kontynuujący dalej bezmyślnie spalanie paliw kopalnych.

Są rozpatrywane stopnie koncentracji jak RCP (Representative Concentration Pathways) w W/m2: RCP8.5, RCP6.0, RCP4.5, RCP2.6 (Graham Wayne, 2014) czy też ile możemy w GtC (w gigatonach węgla) czy też w GtCO2 (w gigatonach dwutlenku węgla) spalić jeszcze, w jakim czasie paliw kopalnych (Katarzyna Tokarska i in., 2016), aby nie przekroczyć limitu średniej temperatury powierzchni Ziemi (2 metry n.p.m.) wynoszącej 2 stopnie Celsjusza (UNFCCC).

Rysunek. Wszystkie wymuszenia czynników atmosferycznych odpowiadające stężeniu CO2 (w częściach na milion objętości (ppmv)) według czterech sceanriuszy RCP w W/m2 (8.5, 6.0, 4.5, 2.6). (źródło)

Pięć najważniejszych celów do 2050 r.:

  • Nie wolno nam w żadnym wypadku ocieplić Ziemi o 2 stopnie Celsjusza.
  • Nie możemy dopuścić do tego aby lód w Arktyce zniknął zupełnie w porze letniej.
  • Nie wolno nam przekroczyć progu koncentracji CO2 o 450 ppm (parts per million).
  • Nie wolno nam doprowadzić do zupełnego wymarcia raf koralowych.
  • Nie wolno nam dopuścić do zwiększenia emisji metanu z wiecznej zmarzliny i z klatratów podmorskich.

Czy tylko fale upałów, susze i pożary przemawiają do wyobraźni szerokich mas społecznych, że Ziemia ociepla się z naszej winy?

A dlaczego z naszej winy? Bo naukowcy nie widzą innych dowodów niż ludzkie. Starali się jak mogli znaleźć jakieś czynniki naturalne czy może kosmiczne, które mogłyby być przyczyną obecnego globalnego ocieplenia. Ale niestety, co najmniej od 1850 r. glob ziemski ociepla się właśnie gdy jednocześnie ruszyła w pełni industrializacja w Europie i w Ameryce Północnej oparta na energii z paliw kopalnych (Daniel R. Marsh, 2013).

Pomiary naziemne, nawodne i satelitarne oraz lotnicze wyraźnie pokazują, że troposfera jest coraz gorętsza, a stratosfera coraz chłodniejsza. Więc, jakim cudem tak się dzieje. Słońce jest przyczyną? No nie. Satelity wyraźnie pokazują chociażby na przestrzeni tych 35 lat, że troposfera była chłodniejsza niż dziś, a stratosfera była cieplejsza w tamtych czasach niż obecnie (Bob Guercio, 2010).

Podobnie zaobserwowano dziś wzrastającą liczbę cieplejszych nocy aniżeli cieplejszych dni (Lisa Alexander i in., 2006) oraz cieplejszych zim niż lat. Jest wyższy stosunek izotopowy węgla 12C do 13C obecnie aniżeli 35 lat temu (Florian Böhm i in., 2002).

Poczynając od lat 70 XX w. do dziś, czyli od czasów pierwszych pomiarów oceanów, zmierzono dramatycznie wzrastający obecnie nie tylko wzrost poziomu morza (Nathaniel Bindoff i in., 2007), ale i coraz bardziej niepokojące gromadzenie się energii cieplnej w oceanach (Catia M. Domingues i in., 2008) (James Murphy i in. 2009) i wzrost ich zakwaszenia (Ove Huegh-Guldberg i in., 2007).

Podobnie z dekady na dekadę obserwuje się kurczenie się lodowców górskich (Sarah C. B. Raper i Roger J. Braithwaite, 2006), lądolodów Grenlandii i Antarktydy (zwłaszcza Zachodniej) (Jonathan Overpeck i in., 2006) oraz lodu pływającego, na razie póki co w Arktyce (Josefino C. Corniso, 2008).

Od marca 1958 r. non stop mierzy się nieustanny wzrost koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi (Charles D. Keeling, 1958) i od 1880 r. prowadzi się regularne pomiary globalnej średniej temperatury powierzchni Ziemi (Thomas M. Smith i in., 2008). Oczywiście gdy nastała era satelitarna, od 1979 r. mierzy się również temperatury na różnych wysokościach troposfery (Qiang Fu i in., 2006) i stratosfery (Venkatachalam Ramaswamy i in., 2001).

Od 1999 r. ruszył projekt badawczy Argo (dziś ponad 3700 pływaków), gdzie we wszystkich oceanach Ziemi mierzy się temperaturę, zasolenie i przepływ wody, do głębokości 2000 km (Dean Roemmich i in., 2012).

Na to wszystko są dowody. Na temat efektu cieplarnianego wiemy już od XIX w, dzięki fizykowi francuskiemu Josephowi Fourierowi (teoria) oraz Johnowi Tyndallowi (eksperyment). Na temat obliczeń pierwszej czułości klimatu, dzięki szwedzkiemu fizykochemikowi Svante Arrheniusowi.

A dziś są negacjoniści, którzy kwestionują samo istnienie efektu cieplarnianego. A o globalnym ociepleniu, to już nie wspomnę. O czym to świadczy?! O tym, że w dobie internetu ludzkość staje się coraz bardziej niedouczona i przerażająco anty-naukowo myśląca (Kersty Hobson i Simon Niemeyer, 2012) .

Dzisiejsi denialiści nie rozumieją w ogóle wielu bardzo złożonych mechanizmów, które rządzą naszym klimatem. Opierają swoje wyrwane z kontekstu tezy pseudonaukowe na ideologizowaniu współczesnej nauki. Nie mając żadnych konkretnych argumentów przeciwstawnych opartych na nauce, uciekają się do bezmyślnych teorii spiskowych (Asim Zia i Anne Marie Todd, 2010).

Zdjęcie. Naukowcy ostrzegają, że zdarzenia ekstremalnej pogody takie jak fale upałów i susze wzrastają. (Photo credit: Asian Development Bank, flickr) (źródło)

Nawet choćby były jak największe fale upałów, susze i pożary, to i tak znajdzie się grupa ludzi szukających irracjonalnie przesłanek, że to nie ludzie, że to natura ma wpływ na globalne ocieplenie. Będą doszukiwać się jakichś wyimaginowanych tez, że to Słońce, że to wulkany, że to wnętrze Ziemi, że to sama para wodna, że to jakimś magicznym cudem oceany ogrzewają Ziemię.

Słońce wyjaśniliśmy wcześniej. Wulkany mają raczej silniejszy efekt ochładzający planetę, aniżeli ocieplający. Więcej emitują do atmosfery dwutlenku siarki niż dwutlenku węgla (Alan Robock, 2000). Wnętrze Ziemi emitują wielokrotnie mniejsze ilości ciepła niż emisje antropogeniczne gazów cieplarnianych. A para wodna jest dodatnim sprzężeniem zwrotnym (Brian Soden i Isaac Held, 2006), a to oznacza, że jest silnie zależna od temperatury, zwłaszcza jej spadku. Bo gdy obniża się temperatura, przekraczając punkt rosy w chmurach, staje się ona kroplami wody. A na wyższych wysokościach i szerokościach geograficznych oraz w wysokich górach zmienia się w kryształki lodu i płatki śniegu. Ponadto ma ona swój wpływ na ocieplenie klimatu gdy współdziała z koncentracją dwutlenku węgla, który stanowi podstawową formę wymuszenia antropogenicznego.

A więc i tak nasuwa się refleksja, że i tak zrozumieją to ludzie, którzy chcą się czegoś dowiedzieć co mają na ten temat do powiedzenia naukowcy badający intensywnie klimat od ponad pół wieku. Ci, którzy negują współczesną naukę i tak okopią się jeszcze bardziej w swym denializmie. Nawet większe fale upałów, susz i pożarów nie obudzą ich z marazmu niewiedzy i teoriospiskowego zacietrzewienia. A coraz większe huragany czy coraz częstsze i większe powodzie i opady nawalne deszczu i tak mało kogo wzruszają.

http://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/fale-upalow-czyli-letnia-opowiesc-105

https://en.wikipedia.org/wiki/Representative_Concentration_Pathways

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *