Zjawisko fizyczne, w którym więcej energii cieplnej przybywa do systemu klimatycznego planety aniżeli ubywa z niego nazywamy globalnym ociepleniem. I ten proces współcześnie naukowcy obserwują, który miał swój początek w drugiej połowy XVIII wieku i trwa do dziś. A obserwują go za pomocą badań paleoklimatycznych (rdzenie lodowe, odwierty głębinowe, nacieki naskalne w jaskiniach, słoje drzew, koralowce), za pomocą termometrów i satelitów.
Przez około 250 lat nastąpił przyrost globalnej temperatury na Ziemi o około 1 stopnia Celsjusza. Już na przełomie XIX i XX wieku Svante Arrhenius jako pierwszy obliczył czułość klimatu. Jakby się ochłodził, wyniosło by to o 4 stopnie Celsjusza w skali planetarnej mniej 20 tysięcy lat temu podczas Ostatniego Maksimum Glacjalnego aniżeli dziś oraz jakby się ocieplił, to byłoby to o 6 stopni Celsjusza więcej niż w chwili obecnej. Tok myślenia naukowca był poprawny pomimo niedokładności z powodu braku w tamtych czasach czułych urządzeń takich jak chociażby komputerowe modele klimatyczne, np. GCM (Global Circularion Model), które od lat 50 XX w do dziś dość dokładnie projektują w symulacjach prognozy klimatu optymalnie do końca XXI wieku.
Czułość klimatu to inaczej jest stan fizyczny, w którym występuję dana temperatura po podwojeniu koncentracji dwutlenku węgla od początku Rewolucji Przemysłowej. Np. Edward O. Hulburt powtórzył te badania w 1936 roku i czułość klimatu wyniosła mu 4 stopnie Celsjusza. W 1936 roku Guy Stewart Callendar z kolei prześledził dokładnie dane meteorologiczne i obliczył, że koncentracja dwutlenku węgla od połowy XIX wieku do lat 30 XX wieku wzrosła o 10 %. A czułość klimatu wyniosła mu 2 stopnie Celsjusza
Pojęcie globalne ocieplenie jeszcze nie funkcjonowało w świadomości ludzi w tamtych czasach. Ale, że się wówczas nieznacznie klimat ociepla było to dostrzegalne przez nielicznych naukowców. Opinia publiczna jeszcze ponad 80-100 lat temu była słabo poinformowana, a jeśli już trafiała do kogoś wieść, że w przyszłości Ziemia niebezpiecznie się ociepli z powodu spalania paliw kopalnych, to i tak nie przebijała się do ogółu społecznego. Media wówczas słabo rozwinięte też nie poruszały problematyki ocieplenia klimatu. Zresztą w tamtych czasach same warunki pogodowe nie zwiastowały katastrofy klimatycznej.
Ludzkość w pierwszej połowie XX wieku nie była jeszcze tak rozmnożona i przemysł, rolnictwo oraz inne sektory godpodarki nie były jeszcze tak ekspansywnie rozwinięte na przełomie XIX i XX wieku jak to ma miejsce dziś. Dopiero boom demograficzny nastąpił po drugiej wojnie światowej, ale i tak opinia publiczna dalej nie wiele wiedziała o wynikach badań naukowców, którzy już w latach 50-tych w praktyce już dostrzegli, że nie tylko atmosfera się nagrzewa z powodu coraz większego wzrostu koncentracji gazów cieplarnianych (Charles Keeling – pomiary spektrometrem masowym koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze), ale i też oceany się nagrzewają (Roger Revelle – pomiary koncentracji dwutlenku węgla w oceanach, w tym ich zakwaszenia).
Termin globalne ocieplenie uknuł oceanograf Wallace Broecker znany też z pojęcia cyrkulacji termohalinowej ważnej w szczególności, w związku z cyklami glacjalno-interglacjalnymi. Dziś zaburzenie jej jest spowodowane nadmiernym wzrostem temperatury globalnej, który nie miał miejsca w historii holocenu. Nawet Optimum Holoceńskie, które wystąpiło około 7,5 tysiąca lat temu gdy była najwyższa aktywność słoneczna, nie było tak ciepłe jak dziś. Zresztą od tamtej pory zaczęła ona spadać gdyż orbita Ziemi nachylała się i dalej nachyla się tak, że coraz mniej promieni słonecznych zaczęło docierać w rejony polarnej Arktyki. Dziś powinniśmy zmierzać ku kolejnej epoce lodowej, ale spalaniem paliw kopalnych wyhamowaliśmy ten proces. Prawdopodobnie na około 50 tysięcy lat.
W każdym razie opinia publiczna i tak nie wiele wiedziała o ociepleniu klimatu. Zresztą w latach 50-90 jeszcze nie funkcjonował internet, dziś potężne źródło informacji, tych prawdziwych i tych fałszywych. Na wielu anglojęzycznych stronach jest dostęp do prac naukowych. Jednak jeszcze 30-70 lat temu nie było to możliwe. Wiele zaawansowanych prac fizykochemicznych, jak np. badania izotopów np. węgla, azotu, w tym radioaktywnych jako znaczników chemicznych cyrkulacji oceanicznych było w gestii wojska, a nie służb cywilnych. Do końca lat 80-tych trwała zimna wojna pomiędzy krajami kapitalistycznymi (NATO) a krajami komunistycznymi (Układ Warszawski).
Tak więc, mało kto poważnie badał i analizował procesy klimatyczne w atmosferze i w oceanach. A jeśli były takie grupy naukowców jak np. James Hansen, to i tak poza kulisami polityki nie przebijały się dalej do środków masowego przekazu. Powód jest prosty. Nie było jeszcze w przyrodzie zauważalnych kataklizmów, jak dziś gdy mamy do czynienia z coraz częstszymi powodziami, suszami czy nawet emisjami gazów cieplarnianych z wieloletniej zmarzliny. Dlatego też nie było 30-50 lat temu masowych ruchów kontestacyjnych w obronie klimatu, choć już zaczęliśmy mieć protesty w sprawie ochrony przyrody i środowiska.
Wniosek wypływa z tego jeden brutalny i namacalny. Dopiero powstanie ogromnego kataklizmu jak np. zniknięcie latem lodu w Arktyce zelektryzuje ludzi i wstrząśnie nimi dogłębnie. Może to nawet spowodować zbiorową panikę i chaos, do czego nie możemy dopuścić. To całe ocieplanie się atmosfery mamy od około 1770 roku, a ocieplanie oceanów od około 1950 roku. A spostrzegliśmy się, że coś jest nie tak około 1989 roku. Ale tak naprawdę na bardzo poważnie w 2016 roku, gdy podczas najsilniejszego El Nino Ziemia nad lądami i oceanami razem była najcieplejsza w historii pomiarów temperatury od 1880 roku i w ogóle najcieplejsza w całym naszym interglacjale holocenie. A 2018 rok zapisał się jako najcieplejszy nad samymi lądami.
I to był moment kulminacyjny na to, że ludzie w końcu zareagowali, zwłaszcza młodzi ludzie tacy jak Greta Thunberg. Od jesieni 2018 roku rozlały się fale protestów klimatycznych. Ale politycy różnie reagują. Jedni aprobują, drudzy negują a jeszcze inni wahają się. Z miesiąca na miesiąc coraz więcej ludzi jest zaniepokojonych szybko postępującymi zmianami klimatu. 20 września ponownie wielu młodych ludzi, ale i też, choć nadal nieliczna jeszcze, grupa starszych osób wyjdą na ulice wielu miast na kuli ziemskiej by protestować w obronie klimatu i przyrody na Ziemi. Miejmy nadzieję, że trafi to do jeszcze większej opinii publicznej, w tym do mediów. I będzie większy nacisk na polityków by wreszcie zastosowali w swych programach politycznych politykę klimatyczną i ekologiczną.
SUPER . ŚWIETNIE SIĘ CZYTA TAKIE ARTYKUŁY . ZWIĘZŁY I JASNY . SZKODA, ŻE NIE OBOWIĄZKOWY JAKO SZKOLNA LEKTURA . DZIĘKUJĘ AUTOROWI . POZDRAWIAM SERDECZNIE . ROBERT CICHOWSKI . PS. OBECNIE TEŻ YANG TV
Dziękuję. 🙂 I pozdrawiam