Pożary w Australii wraz z coraz większym wzrostem średniej temperatury powierzchni nad tym kontynentem są teraz w tej chwili największe na Ziemi.
Wreszcie niech to dotrze do wielu ludzi, że to nie dlatego palą się te gigantyczne pożary w Australii, że rząd zachowuje się denialistycznie i dalej mocno inwestuje w spalanie paliw kopalnych, ale dlatego, że na Ziemi jest coraz wyższy wzrost średniej temperatury jej powierzchni nad lądami i kontynentami. I to, że impuls globalnego ocieplenia w tej chwili bardzo silnie oddziałuje właśnie tam, na półkuli południowej, na kontynencie australijskim.
Pierwszą przyczyną powstania suchych warunków w Australii inicjujących takie wielkoskalowe pożary był dodatni trend Południowego Trybu Pierścieniowego (SAM), który zimą przyniósł brak opadów, a to dlatego, że wiatry zachodnie krążące na Oceanie Południowym mocno spływały w interior Antarktydy, stymulując wprawdzie tworzenie się zimnych deszczowych frontów atmosferycznych, ale nie dotarły one nad południową część kontynentu australijskiego. Brak opadów deszczu nad Australią w porze zimowej przyczynił się do przyniesienia małej ilości wilgoci do gleb i atmosfery.
Drugą przyczyna jest w drugiej połowy wiosny wystąpienie bardzo silnie zimnej powierzchni wschodniej części Oceanu Indyjskiego (IOD), inaczej mówiąc powstanie dodatniego dipola Oceanu Indyjskiego, który spowodował i powoduje nadal silną redukcję parowania oceanu i unoszenia się mas wilgotnego powietrza nad kontynent Australii. Być może są tu też telekoneksje z listopadową anomalią pasa ciepła w morskim kontynencie indonezyjskim na styku Pacyfiku ze wschodnim Oceanem Indyjskim w interakcji ze słabnącą w tamtym czasie oscylacją Juliana-Maddena (JMO).
Fot. Pożary w Australii
Kolejnym czynnikiem powodującym zaburzenia klimatyczne nad kontynentem australijskim było wystąpienie wiosną jednoczesnego ocieplenia stratosferycznego nad Antarktydą wraz ze słabym wirem polarnym nad tym lodowatym kontynentem, co automatycznie zwiększyło indeks zagrożenia pożarowego w coraz bardziej suchej wschodniej części Australii. Prawdopodobnie telekoneksje z obecnością silnego wiru polarnego mają potencjalny wpływ na niesienie wilgotnych i ciepłych frontów atmosferycznych nad kontynent australijski. Tym razem jednak tak nie było. Teraz latem wystąpiło przesunięcie na półkuli południowej na północ wiatrów zachodnich, czyli obecność Południowego Trybu Pierścieniowego (SAM), ale z ujemnym trendem. Inaczej mówiąc spływ do Australii suchego i gorącego powietrza przez te wysunięte daleko na północ wiatry zachodnie.
Od 2017 r. południowo-wschodnia część Australii była i jest coraz bardziej podatna na suszę, właśnie najprawdopodobniej podobny układ cyrkulacji atmosferycznych w poprzednich latach wzmacniał wysuszanie gleb w Australii, ale ten wpływ nie był jeszcze tak potencjalnie silny jak jest tego lata, które przecież jeszcze będzie trwało ponad dwa miesiące. Wpływ fal upałów, tylko jeszcze bardziej potęguje ją, co tego lata zapoczątkowało jedną z największych serii mega-pożarów w historii holocenu.
Oczywiście zasadniczym jest wspomniane spalanie paliw kopalnych, wylesianie czy też inne metody działalności antropogenicznej, ogólnie nazwane antropogenicznym wymuszaniem radiacyjnym. Bo to właśnie owo wymuszanie powoduje to, że coraz więcej energii cieplnej pochodzącej ze Słońca w postaci promieniowania krótkofalowego pozostaje w układzie klimatycznym, część się odbija z powrotem w kosmos,, a coraz mniej tejże energii pochodzącej z powierzchni Ziemi w postaci promieniowania długofalowego uchodzi z powrotem w kosmos przez tak zwane okna atmosferyczne, czyli zakres widma promieniowania długofalowego, czyli w podczerwieni, w którym jest ono przezroczyste dla danych gazów cieplarnianych. Oczywiście rosnące stężenie, czyli koncentracja gazów cieplarnianych, zwłaszcza dwutlenku węgla jest główną przyczyną, że mniej fal w podczerwieni, czyli długofalowych, uchodzi w kosmos, a więcej jest pochłanianych przez gazy cieplarniane i następnie wypromieniowywanych na wszystkie strony, a zwłaszcza ku powierzchni lądów i oceanów coraz silniej je nagrzewając.
I właśnie jednym z najsilniejszych impulsów globalnego ocieplenia latem 2019-20 na półkuli południowej ma miejsce na będącym już wcześniej, przed rewolucją industrialną, w większości suchym kontynencie zwanym Australią.