Niestety jak politycy nie obudzą się i nie zaczną myśleć poważnie jak przystało na przywódców, to katastrofa nadejdzie wcześniej niż się ludzie tego spodziewają. W błogiej nieświadomości będą żyć co najwyżej jeszcze do 2030 roku. Potem nastąpi coś o czym lepiej nie myśleć, ale jednak musimy zdawać sobie sprawę, że mogą wystąpić nieodwracalne za naszego życia zmiany klimatyczne wysokiego kalibru jak np. gigantyczny rozpad lądolodu Antarktydy Zachodniej, zanik latem lodu morskiego w Arktyce czy też bardzo gwałtowne emisje metanu i dwutlenku węgla z wieloletniej zmarzliny, a może nawet samego metanu z podmorskich klatratów na szelfach kontynentalnych mórz syberyjskich.
Mamy niewiele czasu. Ludzkość może tylko 420-580 gigaton dwutlenku węgla wyemitować do atmosfery aby nie przekroczyć 1,5 stopnia Celsjusza względem okresu preindustrialnego. Co roku emituje jego coraz więcej. W 2018 roku było to 37,1 gigaton. W 2019 roku przekroczymy 38 Gt. W 2020 roku – 39 Gt. I póki co na razie jest tak, że te przyrosty roczne są coraz większe. A więc, nasza cywilizacja emituje coraz więcej CO2 do atmosfery i do oceanów. Ilość 420-580 Gt CO2 niestety przekroczymy już około 2030 roku.
A jeszcze trzeba wziąć pod uwagę ekwiwalent pozostałych gazów cieplarnianych, zwłaszcza metanu o 23-krotnym większym potencjale cieplarnianym niż dwutlenku węgla oraz podtlenku azotu, którego wprawdzie jest znacznie mniej w atmosferze niż CO2, ale ma GWP (global Warming Potential) aż 296 razy większy niż dwutlenku węgla. No i mamy dodatkowo, wprawdzie na razie nieznaczne, ale mamy emisje ze źródeł naturalnych takich jak np. wielokrotnie wspominana wieloletnia zmarzlina. Emisje w takim tempie jak dziś według V Raportu IPCC i wielu badań naukowych miały dopiero być za 70 lat. A więc, jest to wyraźny sygnał, że naturalne emisje będą w przyszłości się tylko nasilać.
IPCC i tak poszło na kompromis gospodarczy byśmy wspomnianą ilość CO2 wyemitowali do końca dopiero w 2050 r. A więc, żeby ona była rozłożona w czasie. Według ostatniego bardzo istotnego raportu IPCC “Ocieplenie o 1,5 stopnia” ludzkość powinna zredukować emisje co najmniej o 45 % do 2030 roku. A dalsze 55 % do połowy naszego wieku. Czy uda nam się wykonać ten plan? Trochę wątpliwa sprawa.
Fot. Ocean
Nie jest dobrze, bo na dokładkę cały czas oceany nagrzewają się. Od 1970 roku zaczęła w nich narastać ilość energii cieplnej, która zostało zmagazynowana na naszej Ziemi, w tempie 6 x 10^21 J (dżuli) rocznie.
Cytat z Nauki o klimacie:
“Innymi słowy, planeta akumulowała energię w tempie 190 260 GW (gigawatów, czyli miliardów watów). Dla porównania – typowa elektrownia atomowa ma moc elektryczną 1 GW (co wraz z ciepłem odpadowym daje moc cieplną 3 GW). Obserwowane tempo akumulacji energii w systemie klimatycznym odpowiada więc sytuacji, w której 60 tysięcy elektrowni atomowych wysyła całą produkowaną przez siebie energię prosto do oceanów. Efektem tego jest dalszy przyrost zmagazynowanej w nich energii.”
Według obliczeń naukowych oceany emitować do atmosfery zaczną ciepło dopiero gdzieś za kilka stuleci. A jednak może znów oszacowania okażą się mało trafnę i okaże się, że szybciej to nastąpi. w każdym razie raczej nie w tym stuleciu. Ale całkiem prawdopodobne, że w następnym, gdy np. glob ziemski ociepli się o 4-5 stopni Celsjusza względem okresu preindustrialnego. Ale to tylko prognozy, które okażą się nietrafne i oddalą zagrożenie w czasie.
W każdym razie antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych, a w przyszłości i naturalne emisje tychże gazów tylko jeszcze silniej wzmocnią nagrzewanie się oceanów, które ocieplają się wielokrotnie wolniej niż atmosfera. Warto przypomnieć dlaczego. Ponieważ oceany są największymi zbiornikami ciepła w systemie klimatycznym Ziemi mieszczącymi aż 93 % energii termicznej. Tymczasem atmosfera mieści tylko 1 %. Pozostałe zbiorniki ciepła mają po 3 % tejże energii. Są to litosfera z biosferą oraz kriosfera.
Oceany nagrzewają się powoli ponieważ mają wysoką bezwładność termiczną i energia cieplna może dopiero do atmosfery trafić po wspomnianych setkach, a może nawet tysiącach lat. A to też oznacza, że wzrost średniej temperatury wody jest wielokrotnie opóźniony w stosunku do wzrostu koncentracji dwutlenku węgla. W każdym razie wszystko też zależy jak ludzkość podejdzie do polityki dekarbonizacyjnej. Ale jakieś większe i zauważalne zmiany klimatu jednak nastąpią. Może jeszcze przekonają się o nich nasze przyszłe pokolenia.
https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-globalne-ocieplenie-sie-skonczylo-5