Im bardziej zagłębiam się w temat zmian klimatu, tym większy niepokój mnie ogarnia. Najbardziej przerażające są emisje gazów cieplarnianych powodujące coraz wyższy wzrost temperatury w systemie klimatycznym Ziemi.
Nawet gdybyśmy dziś wyzerowali emisje gazów cieplarnianych to i tak nie tylko emisje ich będą wydobywać się ze źródeł naturalnych jak wieloletnia zmarzlina czy podmorskie klatraty metanu, ale też temperatura globalna będzie rosnąć. Pytanie jak długo? Jak długo ze źródeł naturalnych będą rosnąć koncentracje dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu, co z kolei będzie miało wpływ na to jak długo będzie rosnąć temperatura globalna na Ziemi.
Można oszacować, że gdybyśmy rzeczywiście jutro wyzerowali wszystkie nasze antropogeniczne emisje gazów cieplarnianych, to i tak jeszcze emisje ze wspomnianych źródeł naturalnych by dalej rosły. Jak długo? Trudno powiedzieć. Prawdopodobnie w mniejszym stopniu niż teraz, ale nie wiadomo. Bo musimy liczyć się z tym, że energia cieplna w systemie klimatycznym Ziemi, zwłaszcza w oceanach i w atmosferze dalej by rosła.
Temperatura w atmosferze urosłaby do takiego poziomu jaki był mniej więcej w środkowym pliocenie. Koncentracja dwutlenku węgla wtedy wynosiła właśnie 400 może nawet 410 ppm, ale temperatura globalna była wyższa o 2-3 st.C niż dziś. I właśnie do takiego poziomu będzie dążyć bały układ klimatyczny, ponieważ jest on bezwładny. Pytanie tylko jak wtedy szybko będą rosnąć emisje naturalne? I czy to oznaczałoby dalszy wzrost (choć znacznie mniejszy po wyzerowaniu naszych emisji) koncentracji dwutlenku węgla, metanu i podtlenku azotu? Nie jest dobrze. Temperatura pod koniec wieku może i tak wtedy wynieść 2,5-3 st.C. Być może będzie musiała być użyta geoinżynieria. Wychwyt dwutlenku węgla z atmosfery (CDR) do najbardziej bezpiecznego poziomu 350 ppm
A jeśli jakimś cudem ustałyby emisje gazów cieplarnianych ze źródeł naturalnych wraz z naszym wyzerowaniem emisji gazów antropogenicznych, to mniej więcej do końca wieku jeszcze i tak wzrastałaby temperatura na Ziemi do poziomu 1,5-2 st.C. Wzrost poziomu morza i topnienie lądolodów i lodowców górskich będą i tak trwać od setek do tysięcy lat nawet po naszym wyzerowaniu emisji i po ustabilizowaniu się temperatury globalnej pod koniec naszego wieku, a przynajmniej na początku XXII w.
Gdybyśmy realizowali scenariusz emisji według IPCC. A więc, wyzerowanie emisji musiałoby nastąpić w 2050 r., to całkowita stabilizacja klimatyczna opóźniłaby się w czasie, może nawet o 100-200 a może więcej lat. Wówczas koncentracja CO2 będzie wynosić 450-460 ppm w połowie wieku. Emisje ze źródeł naturalnych byłyby znacznie silniejsze w 2050 r. niż 2020 r.
Całkowita wyzerowanie antropogenicznych emisji w drugiej połowie XXI w. przyniosłoby z sobą temperaturę globalną 1,5-2 st.C. Co oznacza, że przy nieznacznym wzroście emisji gazów cieplarnianych ze źródeł naturalnych temperatura szybciej by rosła niż po wyzerowaniu tychże gazów w 2020 r. I niestety większy przyrost koncentracji naturalnych gazów cieplarnianych do końca wieku przynieść mógłby temperaturę 2-2,5 st.C. Tutaj przede wszystkim IPCC rozważa użycie technik geoinżynieryjnych CDR. Zbić poziom koncentracji dwutlenku węgla z 410-450 ppm do poziomu 350 ppm. Tak silna redukcja CO2 jest bardzo ryzykowna, gdyż może wprowadzić pewnego rodzaju zaburzenia w ekosystemach, a nawet w procesach atmosferyczno-oceanicznych.
Kontynuacja obecnego scenariusza emisji to najprostsza droga do zagłady. Już w 2050 r. możemy przekroczyć z pewnością 2 st.C, a pod koniec XXI w. już nawet 4-5 st.C. Wielu gatunków ziemskich i nas już wtedy nie będzie. No nie jest wesoło, ale musimy zrobić wszystko by zmniejszyć pochód globalnego ocieplenia. Musimy…