Ten rok nie będzie jeszcze rekordowo ciepły na całej Ziemi. Może tylko nad lądami jak rok temu. Ale zobaczymy. Czy pamiętamy jeszcze jak 2014 był rekordowy, a po nim 2015, a po nim 2016. I ten 2016 jeszcze nie zostanie pobity. 2017 był drugi. A 2018 był dopiero czwarty na całej Ziemi, wyprzedził go panujący 2016 Drugi w kolejności był 2017, a trzeci 2015. Ale nad lądami 2018 był rekordowy. A jak będzie tym razem. Z pewnością 2019 nie będzie już czwarty za 2016, 2017 i 2015. Może będzie trzeci, a może nawet drugi. Rekordowy nad Ziemią jeszcze nie będzie, ale kto wie czy znów nie będzie rekordowy nad lądami.
Rys.1. Globalne anomalie temperaturowe uśrednione w latach 2012-2016 w stopniach Celsjusza. Źródło: NASA / Goddard Space Flight Center Scientific Visualization Studio. Dane dostarczone przez Roberta B. Schmunk (NASA / GSFC GISS).
W 2018 roku globalna temperatura Ziemi nad samymi lądami wyniosła 1,5 stopnia Celsjusza. A więc o około 0,5 stopnia więcej niż nad jednocześnie lądami (29 % powierzchni planety) i oceanami (71 % powierzchni planety). Dlaczego tak się dzieje? Oceany mają ponad 1000 razy większą pojemność cieplną i nagrzewają się wolniej niż lądy. Tam globalne ocieplenie będzie opóźnione o setki, a może nawet tysiące lat, a więc wzrost temperatury globalnej jest i będzie znacznie wolniejszy od temperatury w atmosferze nad lądami. Należy przypomnieć, że energia cieplna oceanów zaczęła wzrastać około połowy lat 70 XX wieku. Przedtem tylko ogrzewała się atmosfera, gdzie koncentracja gazów cieplarnianych znacząco zaczęła wzrastać dopiero około 1850 roku, a więc gdy nastąpił bardzo silny rozwój przemysłu na Ziemi.
Tak więc od tamtego czasu gdzieś przez 100 lat temperatura globalna jeszcze tak mocno nie wzrastała. Nawet gdy w pierwszej połowie XX wieku mieliśmy do czynienia z ostatnią dużą aktywnością słoneczną, to i tak glob nie ocieplał się w takim tempie jak w drugiej połowie XX wieku, gdy industrializacja mocno przyspieszyła. I tu warto też podkreślić, że przemysł od 1850 roku do około 1990 roku był oparty na zanieczyszczeniach przemysłowych, w których zasadniczą rolę odgrywały związki siarki, które mają właściwości silnego odbijania i rozpraszania promieni słonecznych, co buforowało wpływ gazów cieplarnianych i ochładzało planetę. I tu należy dodać, że 170 lat temu kończyła się Mała Epoka Lodowa. A więc, industrializacja pełną parą ruszyła gdy było chłodno na Ziemi, choć już bardzo powoli rosła koncentracja gazów cieplarnianych antropogenicznego pochodzenia.
Przez pierwszą połowę XX wieku była wspomniana wysoka aktywność słoneczna, która dominowała nad wpływem spalania paliw kopalnych. A w drugiej połowie XX wieku, gdzieś od lat 60 zaczęła ona spadać i spada do dziś, a temperatura globalna i tak zaczęła rosnąć, dzięki temu, że w tempie logarytmicznym rosła po drugiej wojnie światowej populacja ludzi, a wraz z nią bardzo dynamicznie na całym globie rozwijał się przemysł, w szczególności w Ameryce Północnej, w Europie, w Rosji i w Japonii. Zasiarczenie atmosfery, czyli tzw. globalne zapylenie, silnie ochładzało Ziemię wraz z obniżaniem się naturalnym temperatury globalnej spowodowanym spadkiem aktywności słonecznej. Dlatego świat odczuwał ochłodzenie, gdzie media szumnie w latach 70 ogłosiły światu zbliżanie się kolejnej małej epoki lodowej. Nic bardziej mylnego, tym bardziej, że koncentracja gazów cieplarnianych od lat 50 zaczęła się dynamicznie piąć w górę i niestety rośnie ona coraz szybciej do dziś i nie zapowiada się na jej znaczące obniżenie.
Gdy zmierzono po raz pierwszy za pomocą spektrometrii masowej stężenie dwutlenku węgla w 1958 roku, wynosiło ono 316 ppm (parts per milion), czyli tyle cząsteczek węgla na milion cząsteczek powietrza atmosferycznego. Pod koniec XX wieku było już 370 ppm, a dziś, po 19 latach, jest 408 ppm. A to powoduje gwałtowny wzrost temperatury globalnej. Przy kontynuacji scenariusza RCP8.5 “biznes jak zwykle” w latach 50 XXI wieku Ziemia względem 1850 roku będzie ocieplona o 2 stopnie Celsjusza. A dziś jest to powyżej 1 stopnia Celsjusza.
Po 1990 roku, gdy państwa rozwinięte zredukowały silnie użycie związków siarki przy spalaniu paliw kopalnych, to temperatura bardzo silnie wzrosła, gdy niebo się rozjaśniło i więcej promieni słonecznych docierało do Ziemi. Trwało to około dekady. Od około końca XX wieku i początku XXI wieku zaczęły zasiarczać niebo najludniejsze państwa na Ziemi, mianowicie Chiny i Indie. I trzeba było znów czekać około dekady aż znacznie zredukują użycie związków siarki i tak jak reszta świata coraz dynamiczniej zaczną rozwijać energetykę zeroemisyjną, wśród której prym wiodą obecnie technologie odnawialnych źródeł energii.
Przełom ocieplenia klimatu zaczął się w 1998 roku, gdy mieliśmy do czynienia po raz pierwszy ze spektakularnym wymieraniem Wielkiej Rafy Koralowej u wybrzeży północno-wschodniej Australii, którego przyczyną było najsilniejsze w historii pomiarów El Nino. Kolejne tak spektakularne zdarzenie zostało zanotowane w 2016 roku, podczas drugiego rekordowo silnego El Nino. Temperatura na powierzchni Ziemi była wtedy o 0,4 stopnia Celsjusza wyższa niż w 1998 roku. I to właśnie wtedy u wybrzeży australijskiej Wielkiej Rafy Koralowej zostały odnotowane największe straty w bioróżnorodności. Szacuje się, że wtedy zginęło tam ponad 70 % koralowców.
W latach 1999-2001 mieliśmy do czynienia z bardzo silną La Nina, gdy glob mocno oziębił się zarówno z przyczyn naturalnych, jak i kolejnego silnego zasiarczenia atmosfery przez przemysł wspomnianych Chin i Indii. Ale koncentracja gazów cieplarnianych rosła nieubłaganie. W pierwszej dekadzie XX wieku, w 2003 roku mieliśmy po raz pierwszy do czynienia z potężną falą upałów w Europie, gdzie umarło ponad 70 tysięcy ludzi z powodu udarów słonecznych, zaburzeń krążenia krwi itp. Jednak glob ziemski nie był jeszcze tak silnie ciepły jak dziś. Kolejna ogromna fala upałów dotknęła w 2010 roku Rosję europejską, która zabiła ponad 50 tysięcy ludzi. Rok 2010 to też dość duże El Nino przynoszące z sobą wiele masowych powodzi w Europie i na świecie.
2011 rok globalnie bardzo silnie się ochłodził. Był chłodniejszy od 1998 roku. Ale od tamtej pory aż do 2016 roku temperatura globalna systematycznie wzrastała w górę. Oczywiście w XXI wieku, a konkretniej w 2007 roku, po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z bardzo silnym topnieniem lodu arktycznego i wówczas z jego najmniejszym zasięgiem. Następny rekord topnienia lodu w Arktyce został zanotowany w 2012 roku i trwa on jeszcze do dziś. Ale w latach 20 XXI wieku wszystko może ulec zmianie. Bo w końcu raczej zostanie pobity 2016 rok jako najcieplejszy. Może już nawet za rok, kto wie.
Rys.2. Długoterminowy trend ocieplenia planety przedstawiono na tym wykresie rocznego cyklu temperaturowego od 1880 roku do chwili obecnej, w porównaniu ze średnią temperaturą od 1880 do 2015 roku. Rekordowe lata ciepłe są wymienione w kolumnie po prawej stronie. Źródło: NASA / Earth Observatory.Joshua Stevens.
To wszystko dzieje się dla nas ludzi może nie tak szybko, przynajmniej tak jest odczuwalne na umiarkowanych szerokościach geograficznych, ale w skali geologicznej zmiany klimatyczne są błyskawiczne. Za to Arktyka ociepla się aż trzy raz szybciej niż reszta świata. Już naukowcy alarmują, że za 30 lat poziom oceanów tak wysoko się podniesie, że zagrozi co najmniej 150 milionom mieszkańców wybrzeży i nisko położonych wysp. Aż trudno w to uwierzyć. Mówią wprost, że planeta Ziemia może przekroczyć punkt krytyczny 2 stopnie Celsjusza, a lód w Arktyce może pewnego letniego dnia już nawet całkiem zaniknąć, co będzie katastrofalne dla arktycznej fauny i flory (w tym oceanicznej). To może wtedy oznaczać jedno, że nasz glob znajdzie się w innym położeniu termicznym niż dziś. Może to niestety grozić coraz szybszym wymieraniem gatunków, w tym także naszego.
https://www.nasa.gov/press-release/nasa-noaa-data-show-2016-warmest-year-on-record-globally