Obecnie nie grozi nam żadne poważne ochłodzenie klimatu w regionie północnoatlantyckim

Kiedy załamałaby się atlantycka południkowa cyrkulacja wymienna AMOC (Atlantic Meridional Overturning Circulation) nie mielibyśmy do czynienia z podobnym ochłodzeniem jak w Młodszym Dryasie (Younger Dryas) 12,8-11,65 tys. lat temu, ponieważ oceany są wielokrotnie cieplejsze dziś niż w tamtym okresie. Świat jest teraz co najmniej o 1-2 stopnie Celsjusza cieplejszy niż wówczas. Średnia roczna koncentracja dwutlenku w atmosferze wynosi dziś 402 ppm w Młodszym Dryasie było to około 270 ppm. A więc, ponad 132 ppm mniej niż dziś.

Na początku holocenu przede wszystkim mieliśmy do czynienia z wylaniem gigantycznych ilości słodkiej wody z ogromnego Jeziora Agassiz (usytuowanego wówczas na zachód od Zatoki Hudsona w Kanadzie), co spowodowało klimatyczne zaburzenie przyczyniające się do cofnięcia ocieplenia. Pomimo nachylania się ekliptyki względem orbity Ziemi  w taki sposób, że coraz więcej promieni słonecznych trafiało do Arktyki i na obszary polarne oraz klimatu umiarkowanego, nastąpiło wówczas regionalne ponad 1150-letnie ochłodzenie. A lądolody: Laurentyński w Ameryce Północnej, Skandynawski w Europie i Tajmyrski na rosyjskiej Syberii również wylewały do Oceanu Arktycznego, Atlantyku Północnego i Pacyfiku Północnego ogromne ilości słodkiej wody (James Teller i in., 2002).

Rysunek 1. Wczesna mapa zasięgu jeziora Agassiz (sporządzona przez XIX-wiecznego geologa Warrena Uphama). Uważa się, że ta mapa nie docenia zasięgu regionu, który kiedyś został zalany przez jezioro Agassiz. (źródło)

Dziś nie mamy tak rozległych lądolodów jak 12,8 tys. lat temu oraz nie mamy tak niskich temperatur i koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze. Wtedy CO2 masowo pochłaniany był w zimniejszych niż dziś wodach oceanicznych oraz w nich rozpuszczany. Dziś jest z kolei tak, że nadmiar dwutlenku węgla, pochodzącego z antropogenicznych emisji, zarówno trafia masowo do atmosfery (50 %), jak i trafia masowo do oceanów oraz gleb i roślinności (po 25 &). Te pierwsze dodatkowo zakwaszając i odtleniając.

Czy ocieplone, zakwaszone (Bärbel Hönisch i in., 2012) i odtlenione (Matthew Long i in., 2016) oceany świata zawierające ponad 93 % energii cieplnej w systemie klimatycznym (lądolody – 3 %, biosfera i gleby – 3 %, atmosfera – 1 %) miałyby spowodować nadejście kolejnej epoki lodowcowej dzięki coraz szybszemu topnieniu lądolodów i lodu morskiego wysładzających oceany polarne i w strefie klimatów: borealnego i umiarkowanego? Wątpliwa sprawa. Za bardzo jest ocieplony glob ziemski i za dużo jest dwutlenku węgla w atmosferze oraz w oceanach, i to nierozpuszczonego, lecz zakwaszającego i odtleniającego je.

Globalnie Ziemia, wyłączając wszelkie katastrofy klimatyczne jak wybuch superwulkanu, upadek asteroidy czy eksplozja nuklearna, nigdy nie ochłodzi się na tyle poważnie by groziło to nawet nadejściem małej epoki lodowej, glacjologicznie trwającej od 1300 do 1850 roku. Za mocno rozregulowaliśmy system klimatyczny. Nawet jeśli ochłodziłaby się Europa i wschodnia część Ameryki Północnej oraz Grenlandia, to i tak nie wpłynie to na ochłodzenie globu całego. Tak się jednak nie stanie. Za silnie są ogrzane oceany świata. Może tak być jak to obliczył w 2016 r. zespół naukowy pod wodzą Jamesa Hansena, że energia cieplna z powierzchni wód trafi masowo do atmosfery przynosząc z sobą potężne super-sztormy i hiperkany jak to było w poprzednim najwyższym okresie ciepłym poprzedniego integlacjału – eemu 118 tys. lat temu.

Niepokojącym zjawiskiem jest rosnąca zimna plama na północnym Atlantyku na południe pomiędzy Grenlandią, Islandią a Wyspami Brytyjskimi. To właśnie ona jest przyczyną tego, że system opadania wód gęstych i słonych płynących od Prądu Zatokowego i Północnoatlantyckiego – Północnoatlantyckie Wody Głębinowe NADW (North Atlantic Deep Water) wyhamowuje niebezpiecznie grożąc odcięciem dostaw tlenu, CO2 i wielu składników odżywczych (nutrientów) niezbędnych do życia dla organizmów zamieszkujących obszary głębinowe oraz przydenne oceanów świata. Zatrzymywanie się NADW i rozrastanie się ogromnej zimnej plamy (Cold Blob) sprzyja szybszemu formowaniu się lodu z topniejących lodowców Grenlandii i Islandii, co sprzyja również tamtejszemu regionalnemu ochłodzeniu.

Rysunek 2. Mapa topograficzna mórz nordyckich i subpolarnych basenów ze schematycznym obiegiem prądów powierzchniowych (krzywe stałe) i głębokich prądów (krzywe przerywane), które tworzą część południkowej wymiennej cyrkulacji atlantyckiej. Kolory krzywych wskazują przybliżone temperatury. (źródło)

Czy cyrkulacja oceaniczna AMOC zatrzyma się? Zobaczymy. W każdym razie ludzkość powinna wyciągnąć jakieś wnioski z tego. Bo nie wiadomo jakie niespodzianki szykuje nam globalne ocieplenie. Jeszcze nie jest za późno, ale dodatnie sprzężenia zwrotne jak powoli ulatniające się emisje metanu (w tym dodatkowego naturalnego CO2) z wiecznej zmarzliny (Edward Schuur i in., 2015) i z  podwodnych klatratów (klatek lodowych metanu) (Natalia Shakhova, 2013) oraz emisje CO2 z tropikalnych lasów bagiennych (Weile Wang i in., 2013) i torfowisk (Thomas Kleinen i in., 2016) stają się coraz wyraźniejsze. Nie ma co czekać ani chwili dłużej. Nasza cywilizacja powinna przynajmniej silnie zredukować emisje gazów cieplarnianych i zdecydowanie przestawiać globalną energetykę, przemysł, transport, rolnictwo i urbanizację na odnawialne i ekologiczne źródła.

https://en.wikipedia.org/wiki/Atlantic_meridional_overturning_circulation

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *